niedziela, 10 listopada 2013

Sylwester w hotelu

Był to ostatni dzień w roku, Sylwester, dochodziła godzina dwudziesta, większość ludzi świętowała już nadejście nowego roku, usiadłem przed telewizorem, w którym transmitowano na żywo jakiś koncert, czy inną zabawę sylwestrową, operator kamery co rusz ukazywał tłumy bawiących się ludzi, ci to mają szczęście - pomyślałem, że też akurat mi przytrafił się dyżur w tym dniu. Widok rozbawionych tłumów nie poprawiał mi nastroju, znudzony przeszukiwałem poszczególne kanały, aż trafiłem na jakiś film, zapowiada się ciekawie - pomyślałem, przynajmniej nie będę musiał patrzeć jak bawią się inni. Odłożyłem pilota i sięgnąłem po kolejny koreczek śledziowy,  ktoś przecież musi mieć dyżur, tym razem trafiło na mnie – powiedziałem sam do siebie i odruchowo spojrzałem na wyświetlacz telefonu w poszukiwaniu ewentualnych nieodebranych połączeń, nikt nie dzwonił, na razie nie jest źle.

Telefon zadzwonił kilkanaście minut po dwudziestej, ten dźwięk nie pozostawiał żadnych złudzeń,  niechętnie odebrałem połączenie, wiedziałem już, że wyjazd mnie nie ominie, pytanie tylko gdzie. Okazało się, że czeka mnie wycieczka do Korbielowa, na szczęście była to zwykła awaria, nie trzeba było aż tak się spieszyć, dopiłem herbatę i pomyślałem: jak mus to mus, szkoda czasu, jadę.
Obfite przez ostatnie kila dni opady śniegu sprawiły, że cały świat przykrywała gruba warstwa białego puchu, nie powiem, było pięknie, uwielbiam taką zimę, ale nie poprawiło mi to nastroju, szczególnie, że było bardzo zimno a opady śniegu nie ustawały,  czekała mnie długa, kilkugodzinna podróż po nieodśnieżonych drogach.

Na miejsce dotarłem po godzinie 22,  zaparkowałem samochód tuż przed wejściem i przystanąłem na chwilę obok podziwiając zimowy krajobraz, wieczór był piękny, niebo niemal bezchmurne i gwieździste, okolica górzysta, pokryta grubą warstwą śniegu, w blasku oświetlonego hotelu otoczenie wydawało się być iście bajkowe i magiczne. Z budynku dochodziły dźwięki muzyki, a w oddali dało się słyszeć wystrzały fajerwerków,  stałem tak jeszcze przez chwilę użalając się w myślach nad swoim losem, po czym skierowałem się w stronę recepcji.
- Dobry wieczór, jestem z serwisu, ktoś dzwonił w sprawie awarii.
Słysząc te słowa recepcjonistka podniosła wzrok znad książki i z uśmiechem odpowiedziała:
- Tak, zgadza się, ja dzwoniłam, przepraszam, że przerwałam panu zabawę.
Co mi po twoich przeprosinach pomyślałem i nie wdając się w rozmowę poprosiłem o klucz.

Minęła ponad godzina od mojego przyjazdu a ja nadal nie zlokalizowałem przyczyny usterki, głośna muzyka i odgłosy dobrej zabawy nie pozwalały mi się skupić, szczególnie irytujący byli podpici goście hotelowi, którzy zaciekawieni moim widokiem zadawali mnóstwo bezsensownych pytań i przeszkadzali mi niemal na każdym kroku. W końcu po kilkudziesięciu minutach udało mi się usunąć usterkę, sprawdziłem ostatecznie czy wszystko działa jak należy, wypisałem kartę serwisową i udałem się na recepcję.
- O! już pan skończył, myśli pan, że teraz będzie OK? - zapytała recepcjonistka, kiedy zauważyła, że zmierzam w jej kierunku.
- Sądzę, że tak - odpowiedziałem obojętnie i oddałem klucz prosząc jednocześnie o podpisanie wypełnionej przeze mnie karty serwisowej.
- Bardzo mi przykro, ale tylko kierowniczka może to podpisać, proszę chwileczkę zaczekać, spróbuję jakoś ją zlokalizować.
Jeszcze tego brakowało - pomyślałem, teraz będę czekał nie wiadomo ile na głupi podpis, ale cóż było robić... usiadłem na przepastnym skórzanym fotelu obok recepcji i zacząłem przyglądać się recepcjonistce usiłującej telefonicznie ściągnąć kierowniczkę na recepcję.

Jakaś nowa, nigdy wcześniej jej nie widziałem, ale ładna, bardzo ładna - pomyślałem, wcześniej nie przyglądałem się jej, dopiero teraz miałem ku temu okazję. Była to dość niska dziewczyna w wieku dwudziestu kilku lat, brunetka o pięknych, lśniących włosach i cudnym uśmiechu. Recepcjonistka chyba zorientowała się, że na nią patrzę, ponieważ podniosła wzrok, spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Odwróciłem wzrok udając, że czytam leżącą na stoliku obok gazetę,  zdążyłem jednak zauważyć jej piękne, ciemne i lśniące oczy, skupiłem się jednak na wspomnianej gazecie.

Z zamyślenia wyrwały mnie słowa kierowniczki, która po kilkunastu minutach pojawiła się obok mnie.
- Przepraszam najmocniej, że musiał pan czekać, co mam podpisać? - zapytała
Podsunąłem jej wypełnioną kartę serwisową wyjaśniając jednocześnie co zostało naprawione.
- OK, dziękuję panu bardzo, dobrze, że już wszystko działa, przepraszam, że wzywaliśmy pana akurat w takim dniu, ale sam pan rozumie...
-Nic nie szkodzi, od tego jestem, w sumie i tak nic ciekawszego nie miałem do roboty,  jak to na dyżurze – odparłem.
-Tak to już niestety bywa, jak sam pan widzi, my również jesteśmy w pracy, na szczęście u nas przynajmniej coś ciekawego się dzieje, a pan pewnie nudzi się na tym dyżurze?
-Nie, w zasadzie mam dyżur telefoniczny, jestem w domu, nie mniej jednak całą dobę muszę być dyspozycyjny.
-To o tyle lepiej, czyli teraz wraca pan już do domu, czy jeszcze jakaś awaria?
-Nie, na szczęście nie, wracam już do domu, nowy rok powitam niestety w samochodzie.
-Ach rzeczywiście, to już za chwilę, może jednak zostanie pan u nas i z nami przywita nowy rok, zapraszam, wypijemy toast, obejrzymy pokaz sztucznych ogni, jeszcze zdąży pan wrócić do domu przed świtem.
Szczerze mówiąc nie miałem zamiaru przedłużać mojego pobytu w tym miejscu, chciałem jak najszybciej wrócić do domu,  ale do zaproszenia dołączyła się też recepcjonistka, nie chciałem być niemiły, pomyślałem, że co mi szkodzi, kilkanaście minut szybko minie.
- Może rzeczywiście zaczekam tu do północy – odpowiedziałem
- Bardzo dobra decyzja – stwierdziła z uśmiechem kierowniczka, zapraszam ze mną, znajdziemy dla pana jakieś fajne miejsce
Zaskoczyły mnie kompletnie te słowa, wprawdzie zgodziłem się tu zostać do północy, ale nie miałem zamiaru bawić się wraz z tłumem gości, czy nawet obsługą hotelu, nie dzisiaj, nie w tym nastroju, po chwili zastanowienia odpowiedziałam więc:
- Bardzo dziękuję, jeżeli można chciałbym jednak zostać tu, o ile oczywiście pani z recepcji zgodzi się dotrzymać mi towarzystwa.
- Z największą przyjemnością odparła z uśmiechem recepcjonistka.
- W takim razie czego się pan napije, kawy? herbaty? – zapytała kierowniczka.
- Jeżeli można, to poproszę kawę.
- Oczywiście, że można, za chwileczką przyślę tu kogoś z kawą i kawałkiem tortu , ja w tej chwili  muszę pana opuścić, obowiązki wzywają, ale jeszcze tu zajrzę – odparła kierowniczka i udała się w kierunku schodów.
- Bardzo mi miło, że postanowił pan zostać tu ze mną, szczerze mówiąc strasznie nudno na tej recepcji, mam nadzieję, że we dwoje będzie nam raźniej, szkoda, że tylko przez chwilę – powiedziała recepcjonistka siadając na skórzanym fotelu po drugiej stronie stolika. 

Wspomniana chwila wydłużyła się oczywiście o kilka godzin, rozmowa z Izą (tak miała na imię recepcjonistka) okazała się niezwykle interesująca, a sama Iza to bardzo inteligentna i przyjazna osoba, rozmawiało się nam świetnie, przegadaliśmy niemal całą noc, do domu wróciłem o świcie, zmęczony i zadowolony, był to jeden z najciekawszych sylwestrów jaki przeżyłem, tamta znajomość przetrwała do dziś, mimo, że przez ostatnie dwa lata nasze drogi trochę się rozeszły, nadal utrzymujemy ze sobą kontakt.

recepcjonistka, opowiadanie, uśmiech, przygoda, sylwester, nowy, rok, strefa, krisa, krisgw, blog, fajne, piękna, brunetka, opowiadania, historie, prawdziwe, dyżur, awaria

1 komentarz:

  1. No, no Kris. Całkiem niezły styl. Nie myślałam, że potrafisz tak obrazowo pisać...

    OdpowiedzUsuń